Przejdź do głównej zawartości

Recenzja puszek Lovcat


Tym razem mam dla Was recenzję puszek marki Coyote Lovcat biorących udział w Plebiscycie Sfinksy. I choć na codzień karmie BARFem to staram się być na bieżąco z dostępnymi na rynku mokrymi karmami bytowymi dla kotów, by mieć w zanadrzu coś w razie przysłowiowego ‘W’ na okoliczność czy to wyjazdu czy jakiejś nagłej sytuacji. Mimo tego, że staram się być obeznana to temacie to muszę przyznać, że karmy lovcat nie znałam i była dla mnie odkryciem dzięki udziałowi w plebiscycie.

Dlaczego śledzę rynek karm? Przecież nie używam ich na co dzień. Ano dlatego, że lepiej mieć sprawdzone wcześniej karmy, by później nie zostać zaskoczonym biegunką czy innym rewolucji gdy tak jak wspominałam wyżej - zajdzie potrzeba skorzystania z gotowej karmy.

To tyle słowem wstępu, przejdźmy do samej karmy. Do wyboru mamy cztery smaki: indyk z kaczką, wołowina, kurczak oraz łosoś. Każda z nim ma świetny skład!

W skład poszczególnych puszek w ponad 90% wchodzi mięso, podroby oraz wywar (tego pierwszego jest najwięcej), pozostała część to składniki uzupełniające, w tym niezwykle ważna w żywieniu kotów – tauryna czyli aminokwas, którego koci organizm nie jest sobie w stanie zsyntetyzować w odpowiedniej ilości, więc do prawidłowego funkcjonowania musi mieć dostarczony wraz z pożywieniem. Dokładnego składu przepisywać Wam tu nie będę, jest dostępny chyba na stronie każdego sklepu, w którym puszki są w ofercie. Moją szczególną uwagę przykuła puszka z łososiem, ponieważ ma konsystencję mięciutkiego pasztetu.. Pozostałe są w formie bardziej mielonki. Każda z puszek dzięki obecności wywaru ma galaretkę, której jest całkiem sporo i wypływa przy otwieraniu. To może dziwne, ale aż mnie korciło by ją spróbować (to jedyna część konserw, którą jadam ;) ). Dzięki swej miękkiej konsystencji puszka z łososia jest idealna do rozsmarowywania na matach do lizania, nie oznacza to oczywiście, że pozostałe sprawiają trudność, ale są jednak nieco mniej podatne.

A co Milka na te puszki? Bardzo chętnie się nimi zajadała. Nie zauważyłam by preferowała któryś ze smaków bardziej. Nie było miała po nich rozstroju żołądka ani innych rewolucji. Z kuwety nie było czuć jakichś apokaliptycznych zapachów. Także testerka zadowolona. Z czystym sumieniem możemy Wam polecić puszki lovcat. U nas na znajdą swoje miejsce w szafce z zapasami gotowego żarełka „na wszelki wypadek”.

Komentarze